Plazmus - 2013-12-27 17:27:56

http://i43.tinypic.com/2zjkrx3.png
Zauważyliście coś niepokojącego w logo forum?
http://i42.tinypic.com/2h5iow3.png
Ten gość mnie przeraża ;____; Wiecie znam pewno historię, moge opowiedzieć...
Więc był sobie biedny mieszczanin, on był, ten, dobrym człowiekiem (słodyczem). I pewnego dnia zastał całą swojo rodzine martwa, ich cukrowe wnętrzności wylewały się z nich, niczym lukier, rozpuszczony i wychodzący z drożdzówki. LOL. I ten gość oszalał i zabijał inne cukierki z Candy Kingdom. Radzę usunąć go z logo forumów, bo będzie was straszył w nocy. Tak, to creepypasta.

Edit:
W ogóle tak pomyślałem, że to może być ogólny temat dla dyskusji dotyczących creepypast. Także, jeśli chcecie się podzielić czymś takim lub podykutować, to jest dobry temat. A scarejumpy i inne takie gify tylko pod bbcodem w spoileru i ostrzeżeniem.

Ursusus - 2013-12-27 18:07:29

Tak właściwie to ten Candy Guy zdesignowany jest tak, żeby przypominał Adama Muto. Chociaż na tym banerze rzeczywiście wygląda trochę jakby właśnie myślał kogo by tu zabić, zgwałcić i zjeść (w dokładnie tej kolejności).

Poza tym jeśli to ma być temat o creepypastach, to prosz... Anne.jpg na początek.
UWAGA: nie dla epileptyków!

Katasza - 2013-12-27 20:12:38

Akurat testowałam nowe słuchawki T^T i raczej nastawiałam się na coś w stylu "scrolowania" :P

Plazmus - 2013-12-27 20:51:16

Straszenie głosem i obrazkiem wyciętym z jakiegoś fanartu do creepypasty o Jeffie The Killerze jest... bardzo prostackie? Bardziej się spodziewałem jakiegoś psychologicznej creepypasty, która by nie tyle wystraszyła, a zbudziła niepokój i zamyślenie, co wg mnie jest najlepsze. Kiedy ostatnim razem miałem manię na punkcie makaronów, to spałem z zapalonym światłem i TV (co było właściwe do wieku, ok. 10 lat wtedy). Zaś takie scarejumpy itd. wywołają tylko chwilowy strach, który szczerze mówiąc... jest o wiele słabszy od psychologicznego i strategicznego punktu. Co nie zaprzecza, że można dostać zawału xD Crawlerze, jeśli mnie czytasz to nie wchodź tam, bo wiem, że nie lubisz tego xD

Tak jak Katasza wspomniała o scrollowanych odmianach, które o wiele lepiej wywołują emocje, bo jedna strona jest ciekawa (ciekawość pierwszy stopień do piekła ;D), zaś druga wie, co ją czeka (po części) i nie chce iść w dół. Reszta działa na tej samej zasadzie.

BTW Jakby się zastanowić, to z "potworów" itd. jedynie obcych się obawiam. Oczywiście chodzi o horrory itd. Po części mój "strach" na duchy, stworki został uśmierzony prawie całkowicie. Zgadniecie jak? Oglądałem Supernatural xD Jest takie przysłowie "boimy się nieznanego" i chociaż wiemy, że na 80% duchy itd. nie istnieją, a kanon Supernaturala nie jest zgodny z prawdą, to na każdy horror patrzę z politowaniem, przez pryzmat tego serialu ;D "jak można się obawiać ducha, przecież wystarczy spalić kości posiadacza" -myślę podczas oglądania xD

Ursusus - 2013-12-27 22:15:39

Serio się tego nie spodziewaliście? Wow... Myślałem że Anne.jpg jest na tym samym poziomie co Slenderman czy Jeff the Killer (btw. ta pasta jest bardzo, bardzo, bardzo chujowa przez rz, bardzo) i każdy już to zna.
Klasyk, że tak się wyrażę.

Tak w ogóle to polecam bloga Sacredqa, poza tym youtube'owe kanały Azergothila1 i Cierpnąca Skóra.

Plazmus - 2013-12-27 22:30:49

Klasykiem, to jest smile.jpg czy barbie.avi, a nie coś takiego ;D Slenderman nigdy nie był popularny, dopóki nie zrobiono gry, która w dodatku zmieniła jego imię na "slender" i przyniosła falę gimbusów i zagrajmerów, którzy chwalą się znajomością etc. Z Jeffem podobnie, tylko ten nie dorasta SM do pięt, jedynie gratulacje dla artysty, który narysował tak świetny i straszny portret.

Jeff the Killer (btw. ta pasta jest bardzo, bardzo, bardzo chujowa przez rz, bardzo)

Zgadzam się całkowicie. Trójka dzieci z nożami atakujące w autobusie szkolnym? Dzieciak, który po śmierci brata dostaje silnej choroby psychicznej i deformacji twarzy? Serio? I jeszcze język w jakim została napisana, badziew.

Kawka - 2013-12-27 22:31:30

@Ursusus- MOJE OCZY. Przeklęta ciekawość.
Dawno temu bałam się wampirów i wilkołaków, więc wymyślałam sposoby na ich oszukiwanie( taaa, kołnierz z kołdry z pewnością powstrzymałby Drakulę przed wgryzieniem w szyję)* Później zaczęłam oglądać filmy z tymi maszkarami w roli głównej. Obecnie nie boję się horrorów z "potworami starej szkoły". Na creepypasty z własnej woli nie wchodzę, bo moja wyobraźnia jak na razie daje sobie radę ;)
*ach, ta dziecięca logika "Nie widzę tego, więc to nie widzi mnie"
PS. Na tego gościa z banneru nigdy nie zwróciłam uwagi.

Plazmus - 2013-12-27 22:53:27

Spoiler:

http://i42.tinypic.com/iwt8hj.gif

Ejbiak - 2013-12-28 14:04:55

Żył sobie kiedyś chłopiec, któy uwielbiał czytać. Czytał wszystko, co mógł dostać w swoje ręce, uwielbiał chodzić do swojej ulubionej księgarni. Pewnego dnia, chłopiec uświadomił sobie, że przeczytał wszystko, co sklep ma do zaoferowania. Podszedł do właściciela i spytał, czy może kupić jakąś książkę, której nie zna. Właściciel powiedział, że tak. Sięgnął po książkę o tytule ŚMIERĆ. Sprzedał go ucieszonemu chłopcu po obniżonej cenie 50 zł.

Ostrzegł go jednak, alby nigdy nie spoglądał na tylną okładkę książki. Cóż, chłopak wrócił do domu i zadowolony zaczął czytać powieść. Zawsze jednak zastanawiał się, co znajduje się z tyłu książki. Pewnego dnia pokusa była zbyt silna. Chłopiec spojrzał na tylną okładkę nowej pozycjii i po chwili upuścił ją w przerażeniu.

Tam, tłustym drukiem było napisane : CENA : 19,99

CurrantCat - 2013-12-28 18:09:11

Hmm, myślałam, że nie dam się już nabrać na to coś.jpg. Najlepsze, że słuchawki były ustawione prawie na full. ;)
Osobiscie kiedys mnie to krecilo, i nawet jesli wiedzialam, ze bede sie potem bac, to tak czy inaczej musialam zobaczyc co to jest. Ta ciekawosc, ach ciekawosc.
A wiec teraz podobnie jak Kawka - horrory nie sa juz tak straszne, wrecz czasem komiczne, a nawet bezsensowne. To jedna z przyczyn, dlaczego przestalam je ogladac.

Plazmus - 2013-12-28 21:39:14

Więc podstawowe opinie mamy za sobą, może czas na dyskusję o klasykach?
Zamieszczam kilka jakby ktoś nie znał (zarąbnięte z paranormalne.pl):

Spoiler:

"Barbie.avi"


Witam

To wszystko zaczęło się jakiś miesiąc temu, wreszcie muszę się z kimś tym podzielić.

Zaczęło się na przyjęciu u mojego znajomego. Jest on artystą który wynajmuje mieszkanie na poddaszu, w przemysłowej części miasta. Jeżeli potrafisz sobie wyobrazić Detroid w latach 20', to właśnie tak wygląda to miejsce. Kilka przestarzałych fabryk które tworzą razem potężne bloki. Większość z nich jest dawno opuszczona i zapomniana. Wracając do imprezy, troszkę przesadziłem z piciem więc postanowiłem trochę zluzować i przespać się na kanapie.

Obudziłem się około 4 nad ranem, słońce jeszcze nie wstało ale było już na tyle widno że takie czynności jak poranna toaleta nie stwarzały już zbytnich problemów. Skierowałem się więc do łazienki, starałem się cichutko stąpać na palcach aby nie pobudzić pozostałych członków zabawy, którzy, sądząc po ilości porozrzucanych butelek już dawno odpłynęli. Gdy korzystałem z ubikacji przez okno mogłem podziwiać panoramę opuszczonego, porzuconego miasta. Przypomniałem sobie jak bardzo lubiłem takie miejsca gdy byłem mały, miejsca ciemne, pozbawione życia, tętniące tajemniczością ale z drugiej strony dziwnie spokojne.

Zrobiłem co miałem do zrobienia w kiblu, wróciłem na kanapę i starałem się ponownie zasnąć. Po około 45 minutach wpatrywania się w sufit, liczenia baranów i Bóg wie czego uznałem że nie mam zamiaru spędzić tutaj ani chwili dłużej. Odstawiając swoją męską dumę na bok, postanowiłem obudzić swoją dziewczynę i poprosić ją czy mogła by odwieźć mnie do domu. Myślałem o tym, aby wrócić na piechotę, ale o tej godzinie było to zbyt niebezpieczne miejsce aby wybierać się gdziekolwiek. Jest fantastyczną dziewczyną więc chętnie się na to zgodziła i powiedziała że będzie tam za około pół godziny, jak tylko dotrze to zadzwoni do mnie żebym wyszedł na zewnątrz. Niestety moja komórka rozładowała się po około 10 minutach, więc postanowiłem że będą wyglądał za nią przez okno. Siedziałem tak chwilę przy tym oknie czując że moje powieki robią się coraz cięższe aż wreszcie zapadłem w niespokojny sen.

Nagle jakiś hałas wyrwał mnie ze snu. Nie był strasznie głośny, ale to wystarczyło abym powrócił do rzeczywistości. Wyjrzałem przez okno poszukując źródła dźwięku ale nie zobaczyłem nikogo. Jednak po drugiej stronie ulicy, obok wielkich kontenerów leżał komputer i rozbity monitor którego wcześniej tutaj nie było (w czasie imprezy parę razy wychodziłem wynieść śmieci i żadnego komputera tam nie było).

W tym samym momencie usłyszałem warkot silnika i zobaczyłem samochód mojej dziewczyny. Zszedłem na dół, przytuliłem ją i już miałem wsiadać do samochodu, kiedy przypomniało mi się że mój przyjaciel potrzebował kilku części od komputera, więc postanowiłem przejść się koło kontenera aby sprawdzić czy może dałbym rade uratować jakieś części z leżącego tam sprzętu.

Monitor był bez wartości - całkowicie rozbity. Jednostka ku mojemu zdziwieniu wyglądała na praktycznie nową, więc włożyłem ją do bagażnika i odjechaliśmy.

Całkowicie o niej zapomniałem , dopiero gdzieś tydzień od tamtego zdarzenia zadzwoniła moja dziewczyna że jednostka ciągle znajduje się w bagażniku i że mam pół godziny aby ją odebrać. Tej samej nocy przywiozłem ją do domu i postanowiłem najpierw podłączyć jednostkę do monitora i sprawdzić czy nadal działa - ku mojemu zdziwieniu działała znakomicie. Na dysku twardym był zainstalowany system Windows XP i był zupełnie wyczyszczony. Z chorą ciekawością postanowiłem przeszukać dokładnie cały system. Do wyszukiwarki wpisywałem słowa takie jak "porn", "cycki" w nadziei że znajdę jakieś zupełnie odjechane a może nawet nielegalne filmy czy zdjęcia pornograficzne których poprzedni właściciel starał się pozbyć.

(Nie)Stety moje poszukiwania nie przyniosły żadnego efektu. Wyszukiwanie zdjęć - nic. Więc zabrałem się za wyszukiwanie filmów. Tutaj pojawił się jeden jedyny plik. Ukryty w folderze WINDOWS/system32 o rozszerzeniu avi. "Barbie.avi". Co innego mogłem zrobić ? Uruchomiłem go...

Teraz jest właśnie ten moment gdy wszystko robi się naprawdę dziwne.

Film wydawał się nie być poddany jakimkolwiek obróbkom, trwał około godziny. Przedstawiał siedzącą na krześle kobietę na białym tle. Przewinąłem film do przodu i ciągle widać było na nim tą samą siedzącą kobietę. Wtedy postanowiłem pooglądać dokładnie cały film aby dowiedzieć się czegoś więcej, szczególnie interesowało mnie to o czym ona mówi... Niestety po około 15 sekundach nagranie jest fatalnej jakości a jej głos ginie w białym szumie. W ten sposób nie doszedłbym do niczego, więc postanowiłem wrzucić ten film do jakiegoś programu który zajmuje się obróbką audio i pobawić się w odizolowanie jej głosu od reszty szumów. Troszeczkę pomogło ale dalej nie byłem w stanie zrozumieć co chce powiedzieć. Byłem już wtedy bardzo zaintrygowany całą sprawą więc zacząłem zwracać uwagę na język jej ciała i mimikę twarzy.

Uznałem że ktoś musi zadawać jej jakieś pytania, ponieważ od czasu do czasu przestaje ona mówić i uważnie słucha, a następnie znowu coś mówi. Od 15 minuty filmu, jej twarz wyraźnie poczerwieniała - jakby ktoś zadawał jej bardzo intymne pytania, lecz nadal odpowiada na każde z nich. Wkrótce po tym zaczyna płakać. Szlocha histerycznie już do końca filmu. Jednym z niewielu słów jakie byłem w stanie rozczytać z ruchu jej warg to "skóra". Powtarza to słowo wiele razy podczas całego materiału a nawet w pewnym momencie ciągnie się za skórę na ręce. Wydaje się być z niej bardzo niezadowolona.

Jest znacznie więcej rzeczy które muszę wam opowiedzieć, ale robi się późno i nie mogę już kontynuować. Resztę napiszę jutro. Boże chroń moją duszę.

Po tym czasie Autor tematu (ponieważ pasta pochodzi z sekcji /x/) znika na dzień, po czym pojawia się i dokańcza swoją opowieść.

OP TUTAJ (OP znaczy Original Poster co oznacza mniej więcej autora tematu) :

Po około 40 minutach płacze już tak mocno że ledwo może patrzeć do kamery. W tym miejscu przestaje cokolwiek mówić i przez resztę materiału po prostu płacze, a jej głowa jest spuszczona w dół. Co jest bardzo dziwne nie porusza się ani nie wstaje.... po chwili obraz robi się kompletnie czarny. Byłem cholernie oszołomiony kiedy film dobiegł końca. Oglądałem ten film jeszcze kilkanaście razy w ciągu tamtej nocy, starając się wychwycić najmniejszą nawet poszlakę która pozwoliłaby mi dowiedzieć się czegoś więcej. Czułem się bardzo niezadowolony z wyników, chciałem wiedzieć więcej.

Wtedy też zauważyłem że wyciemnienie trwa około 10 minut a około drugiej minuty film rozpoczyna się od nowa. Jest teraz bardzo zniekształcony prawie nie nadający się do oglądania. Widziałem na nim parę nóg które spacerują wzdłuż torów kolejowych, nie widać nic więcej tylko małą stację kolejową w oddali. Domyślam się że kamera przypadkowo sama się włączyła lub jej właściciel zapomniał ją po prostu wyłączyć. Osoba na filmie spaceruje wzdłuż torów około 6 minut a następnie skręca do lasu i przechodzi przez coś co wygląda na zrobioną ze sklejki kładkę. W tym miejscu film już definitywnie się kończy.

Moje serce zaczęło bić szybciej, niedaleko mojego domu znajduje się stara stacja kolejowa która wygląda bardzo podobnie do tej którą możemy zobaczyć na filmie. MUSIAŁEM to sprawdzić. Zadzwoniłem do mojego przyjaciela Ezra - typowy "byczek" jak zwykło się takich ludzi określać. 6'4 wzrostu i 250 funtów mięśni. Przekonałem go aby wyruszył wraz ze mną na małą ekspedycję. Sam nie jestem jakimś wymoczkiem, ale czułem że zabranie dodatkowych extra mięśni na wyprawę do lasu w poszukiwaniu Bóg-wie-czego jest bardzo dobrym pomysłem. Cały ten plan nie pozwolił mi tamtej nocy zmrużyć oka.

Następnego ranka w słoneczną Sobotę, wziąłem latarkę, aparat oraz moją 7-calową "sztywną" pałkę teleskopową o metalowym wykończeniu po czym wyszedłem na spotkanie z Ezarem. Kiedy dotarłem do jego domu właśnie przewracał się na drugi bok pogrążony w głębokim śnie. Kiedy go obudziłem, grzecznie kazał mi "spierdalać". Byłem już spakowany i przygotowany psychicznie na moją przygodę więc postanowiłem nie odpuszczać. Z nim czy bez niego. Nieważne - wyruszam !

Niecałe pół godziny później zaparkowałem swój samochód na stacji kolejowej, wziąłem moje rzeczy i wskoczyłem na tory. Po pewnym czasie, zauważyłem kawałek złamanej kładki, zrobionej oczywiście ze sklejki. Moje kolana niemal ugięły się z wszechogarniającego podniecenia. Szedłem powoli szlakiem wyznaczonym przez kładkę, zwracając baczną uwagę na wszystko. Zatrzymywałem się od czasu do czasu aby uklęknąć i nasłuchiwać kogokolwiek lub czegokolwiek... lecz dookoła było tak cicho. Nigdy wcześniej w swoim życiu tak się nie denerwowałem. Tak naprawdę nie miałem nawet bladego pojęcia co mogę zastać na końcu drogi.

Gęsty las powoli ustępował miejsca łące, wtedy też TO zobaczyłem - dom który wyglądał jakby został dosłownie pożarty przez las. Na pierwszy rzut oka mógłbyś powiedzieć, że nikt w nim nie mieszkał przez 20 może 30 lat. Miałem ze sobą aparat i pstryknąłem parę fotek. Kilka metrów od domu widziałem także wiatę zbudowaną z blachy, teraz już kompletnie zardzewiałej. Przez chwilę siedziałem ukryty wśród drzew wszystko bacznie obserwując. Nie chciałem wyjść na otwarte pole, miałem złe przeczucie że coś lub ktoś może mnie zobaczyć. Minęło kilka dobrych minut nim zebrałem w sobie wystarczająco dużo odwagi by ruszyć w stronę domu.

Drzwi były częściowo otwarte, uchyliłem je trzymając w mojej ręce przygotowaną wcześniej latarkę, stwierdziłem z ulgą że wnętrze jest całkiem dobrze oświetlone. Odłożyłem więc latarkę i wyjąłem aparat aby zrobić kilka zdjęć. Nie było tam żadnych mebli, a po podłodze walały się kawałki drewna, masa gruzu i wszystko co możliwe. Ruszyłem w głąb domu, widziałem różne rzeczy do których nie przywiązywałem wtedy większej wagi, lecz teraz kiedy myślę o nich z perspektywy czas, wydają mi się one bardzo, a nawet bardzo bardzo dziwne.

Pierwszą dziwną rzeczą był drzwi które prawdopodobnie prowadziły do piwnicy, wyglądały na zbyt nowe i nie pasowały zupełnie do tego całego dusznego i starego domu. Co więcej jako jedyne drzwi w całym domu były zamknięte. Gdy wdrapałem się na drugie piętro, widziałem kilka krzeseł i składany stół które też wydawały się zupełnie tutaj nie pasować (tak jak drzwi były zbyt nowoczesne).

Lecz to co najbardziej mnie niepokoiło to łazienka. Kurz z lustra był wytarty, nad wanna była zawieszona czysta plastikowa zasłonka z której spływało kilka kropel wody ! W tym samym czasie usłyszałem głośny jęk. Starając się opanować ogarniające mnie przerażenie, wyskoczyłem przez okno jak oparzony i ile sił w nogach pognałem w kierunku torów. W połowie drogi zdałem sobie sprawę że jęk był bardzo podobny do dźwięku który wydają rury wodociągowe kiedy ktoś otwiera zawór lub kiedy po prostu płynie przez nie woda. Chwila ulgi zmieniła się w horror kiedy do głowy przyszło mi pytanie :

"Dlaczego w zasranym opuszczonym domu który znajduje się w samym środku *******onego lasu, przez rury płynie woda i najprawdopodobniej ktoś właśnie z niej korzysta ?".

Od tamtego czasu nie było mnie tam i nie mam najmniejszego zamiaru wracać.

Więcej wiadomości od OP nie stwierdzono.

Na koniec kilka zdjęć które pojawiły się w temacie :

http://img175.imageshack.us/img175/8092/...301166.jpg

http://img179.imageshack.us/img179/4426/...864093.jpg

http://www.youtube.com/watch?v=3gdnsVQ9I...r_embedded

Spoiler:

Slender Man


"Slender Man" to pseudonim nadany tajemniczej postaci widzianej w tle kilku zdjęć w jednym z tematów forum SomethingAwful. Zdjęcia pokazywały dzieci i pewnego człowieka o smukłej sylwetce, czasem pojawiającego się w długich, poskręcanych włosach przypominających macki. „Szczupły mężczyzna” został odkryty na forum SomethingAwful w wątku skupionym wokół pożaru w którym zginęło wiele dzieci w latach 80-tych. Opisuje się go jako osobę noszącą czarny garnitur i czarny kapelusz, a jak sama nazwa wskazuje, wydaje się on być bardzo chudy i zdolny do rozciągnięcia swoich kończyn oraz tułowia w długości niemożliwej dla normalnego człowieka. Gdy wyciąga swoje ramiona, jego ofiary są wprowadzane w stan przypominający hipnozę, podczas której podchodzą do tej istoty nie z własnej woli.

Nie wiadomo czy pochłania, zabija lub porywa swoje ofiary do nieznanych miejsc lub innych wymiarów, gdyż nie ma żadnych dowodów lub śladów do wyciągnięcia jakichkolwiek wniosków. Jak dotąd niewiele wiadomo, ale jego cele i siedliska są dość wyraźnie uzgodnione. Ma potrzebę porywania dzieci i często pojawia się tuż przed zniknięciem dziecka lub nawet kilku na raz. Wydaje się pojawiać w miejscach ukrytych we mgle, parkach lub lasach, co jest najprawdopodobniej jego sposobem na kamuflaż. Należy również zauważyć, że dzieci były w stanie go czasem zobaczyć, gdy w pobliżu nie było żadnych dorosłych, chociaż mówi się, że niektóre dorosłe osoby też go widziały. Dzieci również mają sny lub koszmary o „szczupłym mężczyźnie”, tuż przed ich zniknięciem. Powstaje mnóstwo dyskusji dotyczących możliwości zobaczenia „Slender Man’a” przez inne osoby niż jego ofiary. Wielu ludzi jednak wierzy, że jeśli widzisz „Slender Man’a” to jesteś jego ofiarą lub celem, chociaż nie ma na to żadnych dowodów.

http://img25.imageshack.us/img25/4595/sm1z.jpg
http://img52.imageshack.us/img52/6333/sm2y.jpg


Dwa odzyskane zdjęcia z pożaru biblioteki w Stirling City. Zostały one zrobione w dzień zniknięcia czternastu dzieci. Istoty uznaje się jako skazy na filmie dokonane przez urzędników. Pożar w bibliotece wybuchł dokładnie tydzień później. Oryginalne zdjęcia skonfiskowano jako dowody.
1986, fotograf: Mary Thomas, zaginął 13 czerwca 1986 roku.

Spoiler:

SMILE.JPG

"Czy słyszałeś o smile.jpg?
Odpisałem mu szczerze: "Nie, nie słyszałem... czy to jakiś plik? Co to jest? "
Potem postanowił mi o tym opowiedzieć:
"Natknąłem się na to wczoraj wieczorem. Najwyraźniej jest to jakiś stary obrazek, lecz nie wiadomo kto go umieścił i po co. Dziwnie wpływa na ludzi, którzy na niego patrzą. Bardzo trudno jest go znaleźć, bo przeważnie okazuje się fałszywym plikiem albo został już usunięty. Może mi się tylko wydaję, ale gdy go oglądam czuję się dziwnie, jakby coś zza obrazu patrzyło na mnie. Za pierwszym razem wystraszyłem się nie na żarty i natychmiast zamknąłem przeglądarkę. Nie mówię, że obrazy na zdjęciu są straszne, ale te kolory i wzory, mają w sobie jakiś hipnotyczny efekt. Powinieneś sam to sprawdzić i ocenić. Poniżej wysyłam ci link do strony i zdjęcia. Daj znać, co o tym myślisz. -Matt G.
Odkąd otrzymałem e-mail’a od Matt’a, sprawdziłem tę historię i zapisałem tajemniczy obrazek na dysku. Badałem go przez ostatnie pięć dni. Mogę powiedzieć jedno, …moje koszmary stały się bardzo realistyczne. Ten obraz związał się ze mną. Przyłapałem się na myśleniu o nim kilka razy w ciągu dnia. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze miałem koszmary. Ale ten tydzień był inny. Czułem, że stały się one bardziej rzeczywiste. Nie mówię, że uwierzyłem w tą historię, ale powiem, że jest to … trochę ironiczne. Sami sprawdźcie . Na dole tego postu znajduje się link do ściągnięcia oryginalnego smile.jpg. A teraz opowiem wam historię Mary. Mówi się, że ten obrazek zniszczył jej życie. – Shad

Ciekawy przypadek Mary

Po raz pierwszy spotkałem się osobiście z Mary E. latem 2007 roku. Umówiłem się z jej mężem, Terence’em, abym mógł przeprowadzić z nią wywiad . Mary początkowo zgodziła się, bo nie byłem reporterem, ale raczej amatorskim pisarzem gromadzącym informacje na kilka tematów na uczelnie, jeśli wszystko by poszło zgodnie z planem, zebrałbym trochę czystej fantazji. Zaplanowaliśmy rozmowę na weekend, kiedy akurat byłem w Chicago z niepowiązanych spraw, ale w ostatniej chwili Mary zmieniła zdanie i zamknęła się w swojej sypialni, odmawiając wizyty ze mną. Przez pół godziny siedziałem z Terence’em przed drzwiami sypialni, następnie słuchałem i robiłem notatki gdy Terence próbował bezskutecznie uspokoić żonę. Rzeczy, które Mary mówiła nie były zbyt sensowne, ale nadające się do wzorca, którego się spodziewałem: choć nie widziałem jej, wiem, że płakała i częściej niż jej wymówki aby nie rozmawiać ze mną, skupiała się na chaotycznym dialogu z jakaś wyimaginowaną istotą, z jej snów lub koszmarów. Terence przeprosił mnie z całego serca, kiedy przestał uspokajać Mary, a ja starałem się ją przekonać, przypominając, że nie jestem reporterem w poszukiwaniu historii, ale tylko ciekawym, młodym człowiekiem w poszukiwaniu informacji. Poza tym, pomyślałem, że może mógłbym dowiedzieć się czegoś o niej w inny sposób jeżeli tylko zdobędę odpowiednie materiały.
Mary E. była odpowiedzialna za obsługę sieci internetowej w niewielkiej siedzibie w Chicago Bulletin Board System w 1992 r., kiedy po raz pierwszy zetknęła się ze smile.jpg i jej życie zmieniło się na zawsze. Ona i Terence byli małżeństwem tylko od pięciu miesięcy. Mary była jedną z około 400 osób, którzy widzieli obraz, kiedy został opublikowany na BBS jako hiperłącze, jednak była ona jedyną osobą, która otwarcie mówiła o tym doświadczeniu. Reszta pozostała anonimowa, lub być może nie żyje. W 2005 r., kiedy byłem dopiero w dziesiątej klasie, smile.jpg po raz pierwszy zwrócił moją uwagę przez rosnące zainteresowanie w internetowych, niewyjaśnionych zjawiskach. Mary była najczęściej wskazywaną ofiarą tego, co jest czasem określane jako "Smile.dog", nazwa smile.jpg jest to rzekome ułatwienie do wyświetlenia. To, co ożywiło moje zainteresowanie (nie oczywiste elementy grozy cyber legend i moja skłonność ku takim rzeczom) był zwykły brak informacji, zazwyczaj ludzie nie wierzą, że może istnieć coś poza plotką czy mistyfikacją.
Ten przypadek jest wyjątkowy, ponieważ, mimo że cały fenomen opiera się tylko na jednym obrazku, nigdzie nie można go znaleźć. To oczywiste, że wiele fałszywych i pozornych śmieci internetowych nazwanych smile.jpg, pojawia się na najczęściej odwiedzanych stronach o tematyce paranormalnej na przykład takich jak 4chan czy imageboard. Podejrzewa się, że są to podróbki, bo nie oddziaływają na ludzi tak samo jak prawdziwy smile.jpg , który może powodować nagłą padaczkę, ból w skroniach lub silne poczucie niepokoju. Te rzekome reakcje są jednymi z powodów, dlaczego smile.jpg traktuje się z taką pogardą, ponieważ wydaje się być oczywistym absurdem, ale w zależności kogo spytamy o niechęć do potwierdzania istnienia smile.jpg jest po prostu spowodowana strachem lub po prostu niedowierzaniem.
Ani smile.jpg ani Smile.dog nie jest nigdzie wspomniany na Wikipedii, ale na stronie znajdują się artykuły o innych skandalicznych przypadkach jak hello.jpg lub 2girls1cup, wszelkie próby stworzenia strony o smile.jpg są usuwane przez jednego z wielu administratorów encyklopedii.
Spotkania z smile.jpg są materiałami napędzającymi powstawanie legend Internetu. Historia Mary E. nie jest jedyna, istnieją niepotwierdzone pogłoski, że pokazano smile.jpg w pierwszych dniach istnienia Usenet. Istnieje nawet opowieść, że w 2002 r. haker sfloodował forum humoru i satyry strony Something Awful zdjęciami Smile.dog, powodując, że prawie połowa użytkowników forum dostała padaczki. Mówi się też, że od połowy lat 90 do ich końca, smile.jpg był przekazywany na Usenet jako załącznik w e-mail’ach łańcuszkowych z tematem "UŚMIECHNIJ SIĘ! BÓG CIĘ KOCHA!” Jednak pomimo wielu odsłon tych afer okazało się, że niewiele osób przyznaje się do brania jakiegokolwiek w tym udziału. Żaden ślad ani link do oryginalnego pliku nigdy nie został odkryty.
Ci, którzy twierdzą, że naprawdę widzieli smile.jpg często tłumaczą się, że byli zbyt zajęci, aby zapisać kopię obrazu na dyskach twardych. Jednak wszystkie domniemane ofiary, podają ten sam opis zdjęcia: Pies-jako stworzenie (zazwyczaj opisywany jako podobny do Husky), oświetlone przez lampę błyskowąaparatu, znajduje się w mrocznym pokoju, jedyny szczegół, który jest widoczny w tle jest ręka ludzka, wychodząca z ciemności po lewej stronie ramki. Ręka jest pusta, ale zazwyczaj opisywana jest jako „machająca” lub „kiwająca”. Oczywiście, najwięcej uwagi poświęca się psu (lub stworzeniu podobnemu do psa, ponieważ nikt tak naprawdę do końca nie wie co widział). Pysk zwierzęcia rzekomo dzieli szeroki uśmiech, który ukazuje dwa rzędy białych, bardzo prostych, bardzo ostrych, bardzo ludzko wyglądających zębów…

Jeśli ktoś chce obejrzeć orygianlne smile.jpg to robi to na własną odpowiedzialność.

http://letlifeloose.files.wordpress.com/...le-dog.jpg
http://img241.imageshack.us/img241/5249/...258763.jpg

Ursusus - 2013-12-29 22:20:38

Mówcie co chcecie, ale to co zaraz przeczytacie jest arcydziełem jeśli chodzi o creepypasty. Gdyby Lovecraft nadal żył, miałby 123 lata ale whatever, to narobiłby pod siebie ze strachu i strzeliła by mu pikawa.

Spoiler:

Krew z faceta

TO OPOWIEŚĆ O TYM DNIU JAK BYŁA KREW. FACET SZEDŁ ULICĄ I KREW ZACZĘŁA WYPŁYWAĆ Z CAŁYEGO JEGO CIAŁA. BYŁO TYLE KRWI ŻE ZALAŁA CAŁĄ WINDĘ. POSZEDŁ DO SKLEPU A TAM WSZĘDZIE BYŁA KREW! LUDZIE ŚLIZGALI SIĘ I BYLI W NIEJ CALI UBRUDZENI. CHCIAŁ IŚĆ POPŁYWAĆ ALE WSZYSTKIE REKINY ZWARIOWAŁY I ZACZĘŁY GRYŹĆ WSZYSTKICH. GONIŁY GO WSZYSTKIE WAMPIRY NA ŚWIECIE. KREW NAWET MIAŁA DZIECKO I PSA. NA KONIEC DNIA WSZYSCY POSTANOWILI WYSŁAĆ GO W KOSMOS ŻEBY NIE BYŁO WSZĘDZIE TYLE KRWI. NAJSTRASZNIEJSZE JEST TO ŻE TEN FACET TO BYŁEŚ TY (ALBO BYŁ KOBIETĄ JEŚLI JESTEŚ KOBIETĄ) I ZAPOMNIAŁEŚ CO SIĘ STAŁO!!!

Plazmus - 2013-12-30 00:26:15

LUDZIE, NIE CZYTAJCIE TEGO, CO U GÓRY!
Posikałem się ze strachu i nie mogę wytrzymać, chyba się zabiję, nie czytajcie tego! NIE RÓBCIE, POD ŻADNYM POZOREM BĘDZIECIE ŻAŁOWAĆ!
Mam nadzieję, że uratowałem chociaż jedną duszę.

Plazmus - 2013-12-30 00:45:59

Wasz kolega, którego zwiecie Plazmus został zamordowany. Jestem jego znajomym i piszę, by to oświadczyć. To ja znalazlem go. Siedział przed komputerem, jego ciało zostało zmasakrowane, ślady szponów, wszzystkiego. Boję się, tymbardziej że Jasiek był moim najlepszym przyjacielem i wyszedłem tylko do łaźienki na chwile, a kiedy wróciłem, było już o wszystkim. Jeszcze nie zadzwoniłem o karetkę, boję się, że pójdę do wiezienia za niewinność. to wszytsko jest takie niemożliwe, boję się... chcę ybyście wiedzieli, że ja tego nie zrobiłem, ponadto jasiek wysłał dziwną wiadomość niedawno w tym temacie, nie chcący przeczytałem wiadomosc Ursusa, wyglada tez na to, ze zostawil wam jakos wiadomosc w sygnaturze i avatarze.boje sie że nadejdzie moj czas i tez umrrreeeeeeeeeeeeeeeeeeee, owqdhqwodddd o ON wqd TU JEST acsojocsAKC,LZX.0,, ASASfDBM,JSK,L...............................................//////////////

Ejbiak - 2013-12-30 10:28:45

Witajcie nazywam się Szymon Patrycja, Paweł był moim najlepszym przyjacielem i bardzo się lubiliśmy, jednak zobaczyłem jego głowę wiszącą na drzwiach i z napisem krwią "NIE TYLKO PIES POTRAFI LIZAĆ". Zobaczyłem ten wiersz i WIZJE STARAŁEM SIĘ Z NIMI POWSTRZYMAĆ. Szybko zamknąłem tekst co się stało, wiem że po tym dniu nie zobaczyłem więcej mojej dziewczyny - Baśki.


Teraz doświadczam wizji bez tekstu, one dają mi tajemnice strachu i przerażenia.
Nie wiem co  teraz będzie bardzo się boję.


Uwaga, moja skóra jest kompletnie blada, a ja mam dziwny mroczny głos.
Jeśli komuś zrobię krzywdę to proszę.... wybaczcie mi.


CHCE JAKOŚ POWSTRZYMAĆ MYŚLI W MOJEJ GŁOWIE, I WRÓCIĆ DO NORMALNOŚCI, A WTEDY BAŚKA - MOJA KRÓLOWA CIEMNOŚCI !
a może znów będziemy razem....













PROSZĘ BAŚKA WRÓĆ DO MNIE !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Plazmus - 2013-12-31 22:56:22

Ja nie mogę ;C Mieliście rozwiązać szyfr z sygnatury przy pomocy avatara, który zgrabnie podpowiadał, że każda literka powinna być zastąpiona literką o 8 miejsc dalej w alfabecie. A wy, kurde mole, zignorowaliście to ;C Wiecie jaki wysiłek włożyłem w to, by napisać double posta? Ja nienawidzę pisać DP, poza tym to niezgodne z regulaminem ;O Wszystko zrobiłem, by chociaż ociupinkę nabrać na realiźmie w tej improwizacyjnej creepypaście na żywo... Zawiodłem się, myślałem, że chociaż Branoc, miłośniczka szyfrów, będzie miała ochotę pobawić się w moją grę ;C
PS Przepraszam za offtopic xDD

Ursusus - 2014-01-01 20:21:15

Plazmus napisał:

Ja nie mogę ;C Mieliście rozwiązać szyfr z sygnatury przy pomocy avatara[...]A wy, kurde mole, zignorowaliście to ;C Zawiodłem się, myślałem, że chociaż Branoc, miłośniczka szyfrów, będzie miała ochotę pobawić się w moją grę ;C

Ja go rozwiązałem, ale był on na tyle łatwy z tą twoją podpowiedzą w avatarze, że uznałem, że nie ma się czym chwalić. To było coś w stylu "To on ich pomordował, uciekaj póki możesz, to on, coś-tam coś-tam..."

Spoiler:

Kiedyś obudziłem się w nocy, była zima... mieszkam na osiedlu w bloku na 4 piętrze. Leżałem bez ruchu, światło latarni odbijało się od pokrytej śniegiem ulicy, wszędzie było tak biało, ale uświadomiłem sobie, jaki to dźwięk mnie obudził, dobiegał jakby ze śmietnika, taki skrzek ptaka i drapanie, ten dźwięk był tak głośny, że pomyślałem, że zaraz jakiś starszy frustrat wyjdzie na balkon i coś ryknie.. albo zadzwoni na policję, ale nic takiego się nie stało. Ten dźwięk kraczenia połączonego ze skowytem i drapaniem był jednostajny i miarowy, doprowadzał mnie do takiej skrajności, że mówiłem sobie tylko: przecież to się nie może dziać naprawdę, to nie jest horror tylko prawdziwe życie, serio miałem już łzy w oczach , nie wiem ile leżałem bez ruchu, ale gdy kraczenie trochę ucichło, zebrałem się w sobie i delikatnie podszedłem do okna. Na śmietniku nic się nie działo, postanowiłem więc, że uchylę trochę firankę i zobaczę dokładniej. Chwyciłem lekko za krawędź... JEEEBBBBB! KRAAAAAA! Jak coś nie pierdolnie w szybę, chwyci mnie za rękę, patrzę a tu Cowiek maupa, największy zbrodniarz wojenny! "Skurwysynie zostaw mnie!!!" darłem się jak pojebany, a on tylko: KRAAAAAA! KRAAAAAA! UUUUUU...! Wjebałem się do pokoju, a on stanął przede mną na parapecie w całej okazałości, szybko wybiegłem z mieszkania, otworzyłem szafkę na bezpieczniki na korytarzu, chcąc urwać drzwiczki, aby mieć czym się bronię, ale Cowiek już był za mną... KRAAAAAAAAAAA! Odskoczyłem... a on jak nie pierdolnie w te bezpieczniki, w całym bloku zamigotało światło, a ja korzystając z okazji, zamknąłem drzwiczki i zakleiłem je gumą do żucia... A on tylko wył i prychał, po czym się uspokoił, a ja wróciłem do swojego łóżka... Cowiek Maupa siedzi już w budce na bezpieczniki drugi rok... A ja tylko modlę się, żeby nie było jakiejś awarii w bloku...

Plazmus - 2014-01-02 17:12:28

Hej, chciałbym dodać jedną zasadę: bądźcie poważni. Nie wrzucajcie debilnych prowokacyjnych pseudocreepypast, które mają śmieszyć, a są debilne.

Ursusus - 2014-01-02 18:14:12

Plazmus napisał:

Nie wrzucajcie debilnych prowokacyjnych pseudocreepypast, które mają śmieszyć, a są debilne.

To się nazywa trollpasta.

A to już nie...

Spoiler:

Kobieta bez wyrazu

W czerwcu 1972 roku, w szpitalu Cedar Senai pojawiła się kobieta ubrana tylko w białą, całą pokrytą w krew suknię. Nie powinno być to zaskakujące, bo przecież gdy ludzie ulegają wypadkom drogowym, zazwyczaj szukają pomocy w pobliskim szpitalu. Ale w tym przypadku było zupełnie inaczej. Były dwie rzeczy, które sprawiały, że ludzie patrząc na kobietę wymiotowali, bądź uciekali w popłochu.
Po pierwsze, kobieta ta niezupełnie przypominała człowieka, bardziej coś w stylu manekina, z tym, że poruszała się zbyt płynnie, by nie można by ją uznać na żyjącą osobę. Jej twarz była bez skazy, pozbawiona brwi oraz jakichkolwiek zmarszczek lub zniekształceń. Przez nienaturalnie, mocno zaciśnięte szczęki, nie było widać zębów, a dodatkowo uwięziony był w nich mały kot. Gdy krew nadal lała się na podłogę, kobieta chwyciła go, wyciągnęła z ust i odrzuciła go na bok, po czym upadła na podłogę. W momencie przekroczenia drzwi szpitala poprzez umiejscowienie jej na jednej z sal szpitalnych, była całkowicie uspokojona, bez jakiegokolwiek wyrazu czy emocji. Lekarze nie mogli uzyskać od niej jakichkolwiek informacji, a większość personelu czuło się niekomfortowo patrząc na jej twarz dłużej niż kilka sekund. Jednak w momencie gdy lekarze próbowali ją znieczulić, ta wyjątkowo mocno się broniła i nie dała się do tego zmusić. Gdy dwoje lekarzy przytrzymywało ją, ta wstała na łóżko z tym samym, dziwnym brakiem jakiejkolwiek ekspresji na jej twarzy. Odwróciła wzrok na doktora i zrobiła coś niewiarygodnego. Uśmiechnęła się. Kiedy to zrobiła, jedna z lekarek zaczęła krzyczeć i w panice uciekła z sali. Kobieta nie miała normalnych, ludzkich zębów, a nienaturalne, długie i ostre kły. Zbyt długie, by po zamknięciu się szczęki, nie mogły zadać obrażeń. Lekarz spojrzał na jej zęby zanim zapytał "Kim ty do cholery jesteś?". Ta ugięła kark przychylając swoją głowę do ramienia nadal uśmiechając się. Nastąpiła długa pauza, a ochrona została uprzedzona o tej sytuacji, słychać było nawet jak idą korytarzem w kierunku pokoju. Gdy ich usłyszała, rzuciła się do przodu, zatopiła swoje zęby w jego szyi, po czym zwolniła je pozwalając mu upaść na podłogę. Z trudem łapał powietrze i dławił się własną krwią. Wstała i pochyliła się nad nim, niebezpiecznie zbliżając do niego swoją twarz. Szepnęła mu do ucha słowa "Jestem... Bogiem...". Oczy lekarza były pełne strachu, gdy obserwował jak udaje się w stronę ochroniarzy. Lekarka która przeżyła, nazwała ją "Bezwyrazową". Kobiety nigdy nikt już nie widział.

Spoiler:

Gloomy Sunday

Muzyczne kompozycje węgierskiego artysty Rezső Seressa okryte są złą sławą, podobno każdy, kto słuchał jego utworów po jakimś czasie zaczynał myśleć o samobójstwie lub z niewyjaśnionych przyczyn odbierał sobie życie. Melancholijne melodie szalonego kompozytora opowiadają o nieszczęśliwej miłości. Niechlubnym i za razem najsłynniejszym utworem Seressa jest „Gloomy Sunday” – Smutna niedziela.

Dzieło powstało w 1933 roku i w niedługim czasie wywołał falę samobójstw. Według krążących hipotez każdy, kto jej słuchał, prędzej czy później podejmował próbę samobójczą. Podobno tylko na samych Węgrzech po wysłuchaniu piosenki Gloomy Sunday, miało odebrać sobie życie ponad 100 osób.

O szaleńczej twórczości węgierskiego kompozytora rozpisywały się czołowe europejskie gazety. Napisano na ten temat aż 278 artykułów w niemieckich, włoskich, francuskich i szwajcarskich gazetach. Po publikacjach uznano, że twórczość Seressa uchodzi za iście szarlatańską, a w czasach komunizmu zabroniono muzykowi występować publicznie. Sytuacja zmieniła się, gdy na Węgrzech rozluźniono swobody mieszkańców i władze zezwoliły Seressowi ponownie występowanie przed publicznością .

Ostatnim miejscem, w którym można było posłuchać kompozycji kontrowersyjnego muzyka, była restauracja Kispipa w Budapeszcie.

Grał tam do ostatnich swoich dni, ponieważ w 1968 popełnił samobójstwo, skacząc z balkonu.



Słuchasz na własne ryzyko.

Spoiler:

Russian Sleep Experiment

Rosyjscy naukowcy pod koniec lat 40. ubiegłego wieku utrzymali pięć osób rozbudzonych przez piętnaście dni używając eksperymentalnego gazu stymulującego. Badanych umieszczono w odizolowanym środowisku aby dokładnie badać ich zużycie tlenu, by gaz ich nie zabił, jako że w wysokich stężeniach mógł być trujący. Było to jeszcze przed epoką kamer monitorujących, więc pomieszczenie zostało wyposażone w mikrofony i grubą na trzynaście centymetrów, niewielką szybę pozwalającą na obserwację wzrokową. W pomieszczeniu umieszczono książki, łóżka polowe bez pościeli, zapasy jedzenia wystarczające dla pięciu osób na ponad miesiąc; doprowadzono bieżącą wodę i zainstalowano toaletę.

Badani byli więźniami politycznymi zamkniętymi podczas drugiej wojny światowej za zdradę stanu.

Przez pierwsze pięć dni wszystko wydawało się być w porządku; badani praktycznie nie narzekali, jako że obiecano im (niezgodnie z prawdą), że zostaną wypuszczeni na wolność, jeśli zgodzą się na test i nie będą spali przez 30 dni. Ich rozmowy i działania były monitorowane i zauważono, że tematy ich rozmów schodziły z czasem na traumatyczne przeżycia i generalny ton rozmów stał się mroczniejszy po czwartym dniu.

Po pięciu dniach zaczęli narzekać na warunki i zdarzenia, które doprowadziły ich do tego miejsca a także zaczęli wykazywać ciężką paranoję. Przestali ze sobą rozmawiać i zaczęli szeptać do mikrofonów i w stronę luster weneckich, przez które ich monitorowano. Co dziwne, wszyscy zdawali się uważać, że mogli zdobyć zaufanie eksperymentatorów odwracając się od swoich towarzyszy. Na początku badacze uznali, że był to tylko efekt zastosowanego gazu.

Po dziewięciu dniach pierwszy z nich zaczął krzyczeć. Biegał od ściany do ściany, nieprzerwanie krzycząc ze wszystkich sił przez trzy godziny; po tym czasie nadal próbował, ale był w stanie wydobyć z siebie tylko sporadyczne piski. Naukowcy doszli do wniosku, że fizycznie uszkodził swoje struny głosowe. Zaskakującym jest to, w jaki sposób zareagowali, a w zasadzie – nie zareagowali jego współtowarzyssze. Nie przerwali szeptu do mikrofonów, dopki drugi z nich nie zaczął krzyczeć. Dwóch z niekrzyczących zaczęło rozrywać książki, zlepiać ze sobą strony przy użyciu odchodów i zaklejać lustra weneckie – po tym krzyk ustał.

Tak jak szepty do mikrofonów.

Minęły kolejne trzy dni. Naukowcy co godzinę sprawdzali, czy mikrofony działają, myślac, że to niemożliwe, by pięć osób nie wydawało z siebie żadnych dźwięków. Zużycie tlenu wskazywało na to, że cała piątka wciąż żyje. Co więcej, była to ilość, jaką pięć osób zużywałoby przy wytężonej pracy fizycznej. Rano czternastego dnia naukowcy postanowili zrobić coś, czego mieli nie robić – aby wywołać reakcję ze strony badanych, użyli interkomu wewnątrz sali, mając nadzieję na jakąkolwiek odpowiedź, obawiając się, że zmarli lub stali się warzywami.

Powiedzieli: „otworzymy teraz komorę aby sprawdzić mikrofony, proszę odsunąć się od drzwi i położyć na podłodze – w przeciwnym wypadku zosstaniecie zastrzeleni; współpraca zostanie nagrodzona natychmiastowym uwolnieniem jednego z was”.

Ku ich zaskoczeniu, usłyszeli wypowiedzianą spokojnym głowem odpowiedź: „już nie chcemy być uwolnieni”.

Rozpoczęła się dyskusja między naukowcami a sponsorującymi badanie siłami zbrojnymi. Niezdolni wywołać dalszych odpowiedzi przez interkom, naukowcy zdecydowali się w końcu otworzyć komorę o północy piętnastego dnia.

Gaz stymulujący został usunięty i komorę wypełniono świeżym powietrzem, co poskutkowało natychmiastowymi protestami przez mikrofony. Trzy głosy zaczęły błagać o przywrócenie gazu takim tonem, jakby prosili o ocalenie życia bliskich. Komora zostala otwarta i wysłano żołnierzy, aby odzyskali badanych, którzy na wieść o tym zaczęli krzyczeć głośniej niż kiedykolwiek wcześniej. Żołnierze, którzy weszli do środka, również odpowiedzieli im krzykiem, widząc, co było w środku. Czterech z pięciu badanych wciąż żyło, choć ciężko uznać stan, w jakim się znaleźli, za życie.

Porcje żywieniowe na dni dalsze niż piąty pozostały praktycznie nietknięte. Odpływ na środku pomieszczenia został zatkany kawałkami mięsa martwego badanego, co pozwoliło na zgromadzenie na podłodze około dziesięciocentymetrowej warstwy cieczy. Nie ustalono nigdy, jak dużą zawartość tej cieczy stanowiła krew. Także wszyscy „żywi” badani mieli oderwaną od ciała znaczną ilość mięśni i skóry. Uszkodzenia tkanki i zdarte do kości czubki palców sugerowały, że rany zostały zadane przy użyciu rąk, a nie – jak pierwotnie przypuszczano – zębów. Bliższa analiza wykazała, że większość, o ile nie wszystkie z nich były przypadkami samookaleczenia.

Organy poniżej klatek piersiowych wszystkich czterech badanych zostały usunięte. Podczas gdy serce, płuca i przepona zostały na miejscu, skóra i większość mięśni żebrowych zostały wyrwane, odsłaniając płuca przez klatkę piersiową. Wszystkie naczynia krwionośne i organy były nienaruszone, zostały jedynie wyjęte i położone na podłodze, pływając wokół wypatroszonych, choć wciąż żywych ciał badanych. Drogi trawienne wszystkich z nich wciąż zdawały się pracować. Szybko okazało się jasne, że trawiły własne mięso, które zostało oderwane i zjedzone w poprzednich dniach.

Choć większość żołnierzy należała do specjalnych jednostek rosyjskich, wielu z nich nie chciało wracać do komory by usunąć z niej badanych. Ci zaś wciąż krzyczeli, chcąc pozostać w sali i domagali się przywrócenia gazu, by nie zasnąć.

Ku zaskoczeniu wszystkich, badani wdali się w zaciętą walkę podczas próby usunięcia ich z komory. Jeden z żołnierzy umarł z powodu ran gardła, inny został poważnie ranny – jeden z badanych odgryzł mu jądro i przegryzł tętnicę w nodze. Kolejnych pięciu żołnierzy popełniło samobójstwo niedługo po tych zdarzeniach.

W walce w wyniku uszkodzenia śledziony jeden z czterech pozostających przy życiu badanych wykrwawił się. Naukowcy próbowali go uśpić, jednak okazało się ot niemożliwe. Mimo podania mu dożylnie dziesięciokrotnie większej niż zezwolona dawki pochodnej morfiny, wciąż walczył jak zapędzone w róg dzikie zwierzę, łamiąc żebra jednemu z naukowców. Jego serce biło jeszcze przez dwie minuty po tym, jak się wykrwawił, aż w jego systemie krwionośnym znalazło się więcej powietrza niż krwi. Nawet po tym krzyczał jeszcze przez trzy minuty, próbując atakować wszystkich w jego zasięgu i powtarzając cały czas „WIĘCEJ” coraz słabszym i słabszym głosem, aż w końcu ucichł.

Trójka pozostałych przy życiu została opanowana i przeniesiona do części medycznej laboratorium; dwójka z nich ze sprawnymi strunami głosowymi cały czas błagała o gaz, aby nie usnąć.

Najbardziej ranny z tej trójki został zabrany do jedynej sali operacyjnej w kompleksie badawczym. Podczas przygotowań badanego do ponownego umieszczenia organów wewnętrznych w ciele okazało się, że uzyskał odporność na środki uspokajające, które mu podawano. Na próbę aplikacji gazu usypiającego odpowiedział agresją. Udało mu się przedrzeć większość dziesięciocentymetrowego skórzanego pasa na jednym z nadgarstków, pomimo trzymania go przez dziewięćdziesięciokilogramowego żołnierza. Do uśpienia potrzeboał niewiele więcej środku nasennego, niż normalny człowiek. W momencie, kiedy zamknął powieki, akcja serca zatrzymała się. Autopsja wykazała trzykrotnie za wysoki poziom tlenu we krwi. Jego mięśnie, które wciąż trzymały się szkieletu były mocno poszarpane, a podczas walki z żołnierzami złamał dziewięć kości, z czego większość za sprawą własnej siły.

Drugi ocalały to pierwszy z całej piątki, który zaczął krzyczeć. Niezdolny do wydania z siebie głosu, nie mógł prosić lub protestować przeciwko operacji i jedyną reakcją z jego strony było gwałtowne, przeczące potrząsanie głową, kiedy przyniesiono do niego gaz usypiający. Zaczął potakująco kiwać głową, gdy zaproponowano przeprowadzenie operacji bez znieczulenia i nie reagował przez całe sześć godzin operacji. Chirurg utrzymywał, że teoretycznie pacjent wciąż mógłby być żywy. Jedna z pielęgniarek asystujących przy operacji z przerażeniem utrzymywała, że usta pacjenta delikatnie wykrzywiały się w uśmiechu kilkakrotnie, kiedy ich spojrzenia się spotkały.

Po zakończeniu operacji badany spojrzał na chirurga i zaczął głośno sapać, próbując mówić. Uznawszy, że to coś istotnego, podano mu kartkę papieru i ołówek, by mógł przekazać swoją wiadomość. Była prosta: „nie przestawajcie ciąć”.

Pozostałych dwóch pacjentów poddano analogicznej operacji, obu podobnie bez środków znieczulających, choć musiano podać im środki paraliżujące – chirurg nie był w stanie przeprowadzić operacji, kiedy pacjenci bez przerwy się śmiali. Po sparaliżowaniu, mogli jedynie podążać za naukowcami wzrokiem. Środki paraliżujące przestały działać po zaskakująco krótkim czasie i próbowali wtedy wyrwać się z więzów. Kiedy tylko odzyskali mowę, zaczęli błagać o gaz stymulujący. Naukowcy próbowali poznać przyczynę samookaleczeń, a także pytali, dlaczego badani chcą gazu stymulującego.

Otrzymali tylko jedną odpowiedź: „nie mogę usnąć”.

Więzy wszystkich trzech badanych zostały wzmocnione i ponownie umieszczono ich w komorze, oczekując na decyzję, co należy z nimi zrobić. Naukowcy, stając przed gniewem swoich militarnych „dobroczyńców” za niewypełnienie ustalonych celów projektu rozważali eutanazję przetrwałych badanych. Zarządzający oficer, były członek KGB, widział jednak pewien potencjał i chciał sprawdzić co stanie się po przywróceniu gazu. Naukowcy protestowali, jednak byli w mniejszości.

W przygotowaniach do zamknięcia komory ponownie, badani zostali podłączeni do elektroencefalografów i usprawniono ich więzy w celu długofalowego ograniczenia swobody. Ku zaskoczeniu wszystkich, cała trójka przestała wyrywać się, kiedy dowiedzieli się, że ponownie otrzymają stymulujący gaz. Było oczywiste, że w tym momencie wszyscy trzej wkładali w wielki wysiłek w to, by nie zasnąć. Jeden z nich, który mógł mówić, stale i głośno nucił jakąś melodię; niemy napinał skórzane więzy z całych sił najpierw lewą nogą, potem prawą, chcąc pradopodobnie się na czymś skoncentrować. Ostatni z badanych trzymał głowę nad poduszką i bardzo gwałtownie mrugał. Był pierwszym z podłączonych do EEG i większość naukowców obserwowała jego fale mózgowe z zaskoczeniem – były w większości normalne, choć od czasu do czasu niewytłumaczalnie zanikały. Wyglądało, jakby regularnie przeżywał śmierć mózgu i wracał do stanu normalnego. Kiedy wszyscy przyglądali się papierowi drukowanemu przez elektroencefalograf, tylko jedna pielęgniarka zauważyła, jak jego oczy zamykają się, a głowa opada na poduszkę. Jego fale mózgowe natychmiastowo zmieniły się w te odpowiadające głębokiemu snu i zanikły po raz ostatni, w tej samej chwili przestało bić jego serce.

Jedyny pozostały przy życiu posiadający głos badany zaczął krzyczeć, domagając się bezzwłocznego dostarczenia gazu. Jego fale mózgowe wykazywały takie same zaniki jak tego, który właśnie umarł po zaśnięciu. Dowódca rozkazał zamknąć w komorze i poddać działaniu gazu obu badanych razem z trzema naukowcami. Jeden z wymienionej trójki od razu wyjął swój pistolet i zastrzelił dowódcę i niemego badanego.

Wycelował pistolet na ostatniego z badanych, wciąż przywiązanego do łóżka, kiedy personel medyczny i naukowy w pośpiechu opuszczał pokój.

– Nie dam się tu zamknąć z tym czymś! Nie z tobą – krzyknął do związanego mężczyzny. – Czym jesteś?! – zapytał. – Muszę się dowiedzieć!

Badany uśmiechnął się.

– Tak szybko zapomniałeś? – spytał. – Jesteśmy wami. Jesteśmy drzemiącym w was wszystkich szaleństwem, zawsze chcącym wydostać się na wolność z zakamarków waszych zwierzęcych umysłów. Jesteśmy tym, przed czym co noc ukrywacie się w łóżkach. Co zamieniacie w ciszę i paraliż, kiedy wybieracie się do nocnej przystani, gdzie nie możemy się dostać.

Naukowiec znieruchomiał. Po czym wycelował w serce badanego i wystrzelił. EEG zaczęło drukować linię prostą, a mężczyzna słabo wykrztusił: „już… prawie… wolny”.

Spoiler:

Efekt Gündschau

NAGRANIA
Kiedy Hitler najechał Polskę w 1939, nie były przeprowadzane żadne eksperymenty. Zmieniło się to jednak po przejęciu małej, polskiej wioski. W 1940 wykonano serię doświadczeń, mających na celu sprawdzenie, do czego zdolny jest człowiek, aby przetrwać, oferując mu jednocześnie różne luksusy. Eksperyment trwał pięć dni i został nazwany "Efektem Gündschau".
Naukowiec, od którego nazwiska wzięła się nazwa, został zabity przez kolegę krótko po zakończeniu badań. Powody nieznane. Każdego dnia nagrywał jednak kolejne zmiany w zachowaniach pacjentów. Poniżej znajdują się taśmy przetłumaczone przez aliantów, które miały służyć jako dowód w procesach norymberdzkich.

Dzień 1
Tutaj Doktor Claus Gündschau. Towarzyszą mi moi przyjaciele, Doktorzy Vïktor Übelgrentz i Josef Wehrmein. Dzisiaj rozpocznie się pięciodniowy eksperyment, mający na celu sprawdzić czy głód i pożądanie przejmą górę nad godnością. Mamy cztery obiekty doświadczalne: 2 krzepkich polskich mężczyzn, ciężarną kobietę z trzema dniami do terminu porodu oraz czteroletnią córkę jednego z mężczyzn. Na obiad dostali pieczoną dziczyznę i najlepsze niemieckie wino. Reakcja podmiotów taka jak się spodziewaliśmy; nad wyraz uradowani i zaskoczeni. Niewiele ci ludzie - jeśli na prawdę nimi są - wiedzą. Będą musieli stawić czoła straszliwym, moralnym wyborom.

Dzień 2
Cała czwórka była tutaj dzisiejszego ranka. Dostali gofry z bitą śmietaną, sok pomarańczowy i mleko. Podano także bekon, jajka i kiełbaski. Dokładnie o 13:30 (czasu niemieckiego) mężczyźni dostali swoje pierwsze zadanie. Każdy dostał po nożu. Kazano im walczyć, aż do śmierci. Jakby odmówili, mieli zostać rozstrzelani. Nie mieli wyboru. Oczekiwana reakcja. Jak na ironię, okazało się, że ojciec dziewczynki przegrał. Kobieta i dziecko płakali w trakcie, więc musieliśmy odłączyć mikrofony. Ciało zostało usunięte przez strażników.
Pozostała trójka zjadła na obiad pieczony befsztyk. Powiedzmy *chichot*, że pojawił się w nim pewien "dodatek".

Dzień 3
Obiekty wstały tego ranka i udały się na śniadanie. Dostali rogaliki z serem. Chociaż było to rozważane, nie podaliśmy mężczyźnie żadnych narkotyków w trakcie snu, co sprawiło, że jest to czysto umysłowy eksperyment; żadnych dodatkowych czynników. Test podmiotu męskiego przewidziano na godzinę 15:35 czasu niemieckiego. Wezwano lekarza, który miał mu pomóc w odebraniu przedwczesnego porodu z cesarskim cięciem. Mężczyzna, myśląc że wody już odeszły, zastosował się do polecenia.
Po zabiegu, lekarz zostawił torbę na stoliku. Obiektowi kazaliśmy wyciąć serce noworodka i je spożyć. Zgodził się, nie mając innego wyboru. Bywamy bardzo przekonujący. Po wejściu do pomieszczenia, otworzył torbę. Nie ujawniając zawartości matce, znalazł tam różne narzędzia chirurgiczne. Po chwili, zabrał dziecko i dźgnął je w klatkę piersiową. Umarło od razu. Rozciął jego skórę i wyciągnął wciąż bijące serce. Wepchnął całość do ust i zaczął je z płaczem przeżuwać, podczas gdy dziecko pośmiertnie krwawiło.
Straż usunęła ciało noworodka, kiedy mężczyzna tłumaczył się oszołomionej matce. Z mojego punktu widzenia, nie wiem o co całe to zamieszanie. Mogli się tego spodziewać.

Dzień 4
Pozostały trzy obiekty. Matka przetrwała poród dzięki szybkiej i skutecznej operacji. Fizycznie, prawie nienaruszona. Psychicznie, cóż, bywało lepiej... Zaczęła mamrotać coś do siebie, nie okazywała żadnych emocji. Rozważaliśmy terapię elektrowstrząsami, ale uznaliśmy, że nie bedzie potrzebna.
Na śniadanie podano kiełbaski z serem. W tym momencie, jedzenie było jedyną rzeczą, która trzymała ich przy życiu.
Kobieta dostała swoje pierwsze i ostatnie zadania. Zgodziła się bez namysłu, co jest trochę niecodzienne. Najpierw kazaliśmy jej wyryrć słowo "dziwka" na swojej piersi. Następnie, daliśmy jej odpowiednie narzędzia i kazaliśmy wyciąć swój własny kał i go połknąć. Przyznam, nieźle się ubawiliśmy, obserwując jej zmagania. Najbardziej intrygującym jest, że zrobiła to wszystko, nie ujawniając bólu ani obrzydzenia.
Wtedy swoje zadanie dostał mężczyzna. Miał wziąć zamrożone ciało dziecka i używając go, pobić kobietę na śmierć. Zgodził się niechętnie. Wykonał swoją robotę, kobieta nawet nie mrugnęła. Mała dziewczynka, tak jak przewidzieliśmy, nic nie rozumiała.
Coś nieoczekiwanego stało się jednak po tym teście. Mężczyzna pocieszył dziewczynkę, wyjaśniając całą sytuację najlepiej jak mógł. Nie mogę się doczekać jutrzejszej próby. Pozostały dwa obiekty.
Tak na marginesie, w czasie trwania eksperymentu, męski osobnik przetrwał poważne obciążenie psychiczne, ale pozostaje niewzruszony. Prawdopodobnie oddzielił się emocjonalnie od całej sytuacji. Hm.

Notka: Doktor Übelgrentz próbował zabić dzisiaj jednego ze strażników, więc zgodnie z odpowiednim protokołem, musiałem go zastrzelić.

Dzień 5
Żaden z podmiotów nie spał. Zaniepokojeni przeszłymi wydarzeniami, trzymali się blisko siebie, w nadziei, że przeżyją. Podano im najwspanialsze francuskie naleśniki, jako ich ostatni posiłek.
Mężczyzna dostał swoje ostatnie zadanie w zamian za fałszywie obiecaną wolność, ponieważ był to już jedyny sposób, aby zmusić go do zrobienia czegokolwiek. Miał odbyć stosunek z dziewczyną. Zgodził się, tym razem bez widocznego żalu, poszedł tam i wykonał robotę, pozostawiając ją ledwie żywą. Następnie daliśmy mu piłkę do metalu i kazaliśmy ją pociąć, poczynając od nóg. Zrobił to, nie zwracając uwagi na krzyki dziewczyny.
Wtedy oszalał. Odciął sobie głowę w całości. Z medycznego punktu widzenia jest to praktycznie niemożliwe, jako, że mózg nie powinien na to pozwolić.

Podsumowanie
Po przeprowadzeniu badań, doszliśmy do wniosku, że wystarczy obiecać wolność, przetrwanie, aby zmusić te mordercze zwierzęta do czegokolwiek. To potwierdza myśli moje i Führer'a: W pewnych okolicznościach, ludzie są zdolni pozabijać się nawzajem.

Katasza - 2014-01-02 23:30:28

Gloomy Sunday jest zajebiste - w sensie utwór. Mam nawet płytkę z 10 różnymi wykonaniami :x

www.nowytemat.pun.pl www.rani.pun.pl www.narutohokage.pun.pl www.sielczanie.pun.pl www.24hcommando.pun.pl